*Dzień 10* W cieniu

Słońce na jurajskim niebie zawisło w zenicie. Rozgrzany wiatr unosił tumany kurzu. Powietrze drgało od gorąca a wiszący pył nie pozwalał swobodnie oddychać. Większość gadów schowała się do jaskiń lub pod ogromnymi liśćmi wysokich, nienazwanych jeszcze drzew.
Dwa ślimaki, Ez i Eb, szukały cienia. Nagle pół metra przed nimi, obok niewielkiego prymitywnego stawu, wylądował stwór – dimorfodon. Jego rozłożyste, skórzaste skrzydła rzuciły cień na żółty, miałki piasek. Ślimaki przyspieszyły pełz.
Wreszcie znalazły się w cudownym chłodzie. Ez i Eb schowały swoje czułki i skurczyły oczka, by odpocząć po ciągnącym się wieczność pełzie. Tutaj koło wody i w cieniu latającego gada czuły się prawie jak w domu. Jak dobrze być małym ślimakiem – wszędzie można się bezpiecznie schować.
I wtem dimorfodon załopotał skrzydłami, odbił się od ziemi i uderzył płaską końcówką ogona przypominającą grot włóczni i rozciapał Eza i Eba.

Komentarze