*Dzień 12* Prawo druida

Zmęczony po całym dniu stary druid chciał wreszcie odpocząć. Wybrał się zatem na tyły swojego domu i przekroczył niski mur okalający ogród. To była jego ostoja spokoju; miejsce, gdzie mógł zregenerować utracone siły.
W ogrodzie o powierzchni tysiąca dwustu łokci kwadratowych rosły cisy, jesiony i dęby. Na samym środku ogrodu rosła zaś stara, rozłożysta grusza. Była ona najulubieńszym drzewem druida. Ze wszystkich drzew to ona dawała najwięcej cienia, najszybciej zwracała mu energię i, co najistotniejsze, w każdej chwili mógł z niej zerwać soczysty, słodki i złoty owoc.
Druid wziąwszy lnianą poduszkę wypełnioną pierzem, skierował swojego kroki właśnie pod gruszę, by spocząć w jej cieniu i połączyć się z ziemią. Oparł poduszkę o pień, zdjął koszulę i położył się na zielonej i pachnącej trawie. Kiedy ułożył głowę na jaśku, zamknął oczy i odprężył się. Po chwili poczuł jak przez tatuaże na jego plecach i ramionach zaczyna przepływać energia, którą dysponowała Gaja.
Na jednym z jesionów świergotał wesoło ptak. Delikatny wiatr szumiał między liśćmi drzew i niósł ze sobą zapach kwiatów rosnących na pobliskiej łące. Stary druid czuł wszystko swoimi wyostrzonymi, dzięki płynącej wprost z ziemi energii, zmysłami. Dla takich chwil warto było zostać druidem, myślał i oddawał się tej prostej rozkoszy, którą tak bardzo cenił.
Nagle coś uderzyło go w czoło. Otworzył szybko oczy i prędko podniósł się do pozycji półleżącej. Rozejrzał się dookoła. Nic podejrzanego nie zwracało jego uwagi. Dopiero po chwili kątem oka dostrzegł leżącą na ziemi obok gruszkę. Zamyślił się.
Druid zastanowił się, skąd tak naprawdę gruszka wiedziała, jak ma spaść. Nie poleciała przecież na boki ani w górę. Spadła prosto w dół na niego.
Druid nauczył się od swojego mistrza, który nauczył się od swojego mistrza, który nauczył się od swojego mistrza, że światem rządzi jakaś energia, która zmusza przedmioty do bycia sobą, i że energią można dowolnie manipulować na własne potrzeby. Manipulować nią potrafili zaś jedynie druidzi i bogowie, lecz ci mieli ważniejsze sprawy na głowie. Druid zaczął zatem rozmyślać, że może tak naprawdę gruszka spadła z zupełnie innej racji? Gaja przecież nie była bytem do końca świadomym, więc nie mogła zmusić gruszki, by ta spadła. Druid też nie myślał w ogóle o tym, by zrzucić na swoją głowę owoc. Tym rządziło coś zupełnie innego.
I wtem druid wpadł na pomysł. Coś musiało samoczynnie pchać wszystkie przedmioty, zwierzęta i owoce do siebie. Nie musiało brać w tym procesie świadomego udziału. To po prostu takie było – przyciągało rzeczy do siebie.
Tak zrodziło się pojęcie grawitacji, lecz ubranej w inne na ten czas słowa. Tamtego dnia przestała również działać wszelka magia na świecie. Wszyscy druidzi, czarownicy i szamani istniejących krain wpadli w głęboką rozpacz, kiedy nie mogli nic zdziałać w swoim rzemiośle.
Tak zostało do dzisiaj. Wszystko za sprawą starego druida i jednej, niewinnej gruszki.

Komentarze