*Dzień 14* Zapłata
Nocą, samym środkiem szerokiej ulicy gnał czarny, stary
samochód. Na jego dachu szczerzyła zęby trupia czaszka nad dwoma skrzyżowanymi
piszczelami. Światła ulicznych lamp odbijały się rytmicznie w czarnym lakierze.
Lampy samochodowe oświetlały opustoszałe drogi miasta.
Pirat gnał przed siebie. Wciskał pedał gazu do samego końca
a silnik warczał. W jego oczach żarzyła się złowrogo nienawiść i chęć zemsty.
– Kra!
– Zamknij dziób, przeklęty kurzy synu! – Krzyknął pirat do
siedzącej na stojaku zielonej, mocno wyliniałej, nędznej papugi. Sam stojak
przywiązany był srebrną taśmą do fotela pasażera i bujał się w każdą stronę,
kiedy pirat brał koleje zakręty. Ptak krakał zestresowany.
Jakiś czas później pirat zajechał pod niewysoką, nieszeroką,
szarą i w kilku miejscach podniszczoną kamienicę. Kiedy pirat zdjął dłonie z
kierownicy, można było na niej zauważyć głębokie ślady palców, które ściskały
ją ze złości. Pirat wyciągnął prawą rękę ku papudze a ta posłusznie zeskoczyła
ze stojaka i wdrapała się na jego ramię.
Pirat wszedł do klatki schodowej pokładowym krokiem i wlazł na
samą górę do mieszkania numer 6. Stanął przed jasnozielonymi drzwiami, lekko
odchylił się i z całej siły je kopnął.
– Do stu diabłów! – Zaklął na nienaruszone drzwi. Odchylił
się ponownie i kopnął je po raz drugi.
Drzwi wpadły do środka z łomotem, który potoczył się echem w
całej kamienicy.
– Tu jesteś, parszywy łajnożerco! – Wrzasnął na całe gardło
do stojącego w pokoju naprzeciwko mężczyzny, wyciągając z pochwy krótką szablę.
– Zaraz zapłacisz za gniazdo, którego nie naprawiłeś należycie, czarci
bękarcie! Zapłacisz, ale swoją krwią, która ugasi pragnienie mojego ostrza!
– A-a-ale… – jąkał się przerażony elektryk.
– Wyciągaj broń i walcz, elektryczny moczyportku!
Elektryk zdjął z półki w korytarzu izolowany śrubokręt.
Zaczęli walczyć. Skończyło się to jednak bardzo prędko.
Na podłodze leżała odcięta dłoń ściskająca narzędzie.
Osunięty na kolana elektryk patrzył ze zgrozą to na odciętą kończynę, to na
twarz pirata.
– Teraz wszyscy ludzie będą widzieli, że jesteś oszustem i…
– Ale to złodziejom odcinano dłoń – przerwał mu elektryk.
– Ukradłeś moje pieniądze, zgniła kanalio, więc straciłeś dłoń.
Znaj moją łaskę, bo mogłem pozbawić cię też innych członków – odparł, wskazując
czubkiem szabli jego krocze.
To powiedziawszy, wyszedł przez framugę drzwi chwiejnym
krokiem. Teraz już nikt nie odważy się zadrzeć z Kapitanem Czarnobrodym.
Komentarze
Prześlij komentarz