*Dzień 22* Drzwiczki
Popatrzyłem przez okno. To był piękny dzień, jak gdyby świat
chciał zrekompensować mi za przeprowadzkę, którą musiałem zrobić. Niebo
uspakajało swoim błękitem namoczonym w drobnych, delikatnych chmurach. Wiał
lekki wiatr, który przynosił do pokoju zapach świeżo ściętej trawy. Na
wierzbach rosnących koło mojego pokoju siadły wróble i przekrzykiwały się
nawzajem. To był piękny dzień.
Dla takich właśnie chwil nie chciałem opuszczać swojego
mieszkania. Było tu po prostu spokojnie, sąsiedzi życzliwi i wszędzie było
blisko. Gdybym miał wskazać raj na Ziemi, byłoby to mieszkanie o numerze 7.
Popatrzyłem jeszcze raz na kartony postawione na podłodze
obok drewnianej ramy łóżka. Wszystko co zebrałem i co było warte przez te
wszystkie lata mojego bytowania na świecie, znalazło się w czterech kartonach
nie większych od odkurzacza. W jednym kartonie koszule i koszulki. W drugim
spodnie i bielizna. Trzeci i czwarty ukrywał książki, notatniki, pióra i
długopisy, pamiątki z wyjazdów za granicę i niepotrzebne gadżeciki, które
dostawałem na urodziny i inne nieistotne okazje. Resztę rzeczy po prostu
wyrzuciłem. Sam nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Chyba taka, skoro podświadomość
podpowiedziała to za pierwszym razem.
Odetchnąłem głęboko i zamknąłem oczy, przypominając sobie
wszystkie chwile, które chciałem zachować w pamięci i o które bałem się, że
gdzieś ulecą. A mogłem robić wtedy zdjęcia…
Postanowiłem się przejść raz jeszcze po pustym mieszkaniu.
Wyszedłem z pokoju i kroczyłem wolno po ciemnej, drewnianej podłodze korytarza.
Szedłem, gładząc lekko dłonią chropowatą ścianę. Starałem się zapamiętać
skrzypienie desek, na które nadeptywałem i fakturę farby holu. Tyle wspomnień…
W końcu przekroczyłem próg pokoju, gdzie trzymałem jak dotąd
swoje graty. Jedna rzecz rzuciła mi się w oczy – lekko uchylone drzwiczki,
które zawsze były zamknięte.
Kiedy po raz pierwszy oglądałem to mieszkanie, spytałem
sprzedającego o klucz do tych małych drzwiczek ukrytych w rogu pokoju.
– Też ich szukałem, ale poprzedni właściciel również ich nie
miał. – odpowiedział.
Czyżby zamek puścił i nareszcie można było odkryć tajemnicę
skrywaną od dziesiątek lat? Co kryło się za nimi? Podszedłem, myśląc już tylko
i wyłącznie o ciemnym pasku szpary na białej ścianie. Uklęknąłem przed małymi
drzwiczkami i wyciągnąłem rękę w kierunku ciemności, która ziała za
niedomknięciem. Zatrzymałem ją jednak.
Rozejrzałem się jeszcze raz dookoła. Jedyna tajemnica, którą
skrywało przede mną mieszkanie przez ten cały czas, była tuż przede mną. Może
nie był to przypadek, że klucz zaginął tak dawno temu? Może faktycznie należało
zostawić to w spokoju? A jednak tajemnica kusiła odkryciem…
Otworzyłem szerzej drzwi i wszedłem na klęczkach do
niskiego, wąskiego korytarzyka. Usłyszałem za sobą jeszcze skrzypnięcie i
trzask. A potem wszystko zalała gęsta, nieprzebyta ciemność
Komentarze
Prześlij komentarz