*Dzień 9* Ukumali
Nikt z mieszkańców wyspy nie spodziewał się nagłego
ochłodzenia klimatu. Nie chodzi jednak o spadek temperatury o trzy stopnie.
Wyspiarze tamtego dnia po przebudzeniu odkryli szron, który osadził się na
tropikalnych trawach. Banany przemarzły i nie nadawały się do spożycia. To samo
tyczyło się popękanych kokosów leżących wokół drzew. Na całe szczęście mieli
zapasy, lecz nie było ich tak wiele. Nikt przecież nie spodziewał się mrozu.
Kilka następnych dni było słonecznych i jak zawsze ciepłych,
i już powoli zapominano o kaprysie pogody, kiedy na małą wyspę na Pacyfiku
zaczął spadać śnieg. Mieszkańcy ukryli się w swoich domach i czekali na
rozpogodzenie. Czekali bardzo długo, bo dopiero po kilku godzinach mogli wyjść
nie obawiając się przemarznięcia.
Najstarszy wyspiarz z długą siwą brodą powiedział, że to
sprawka bogów, którzy upominają się o więcej ofiar.
– Przecież codziennie oddajemy im jedną trzecią naszych
zbiorów – oburzyli się mieszkańcy.
– Może zatem należy oddawać im połowę? – Spytał tłumu najstarszy.
Tak też uczyniono. Następnego dnia oddali bogom połowę
swoich zapasów. Owoce i mięso zabrało morze, a mieszkańcy rozeszli się do
swoich zajęć.
Bogom jednak chyba nie chodziło o zwiększenie ofiary, bo
tego samego dnia, pod wieczór, zesłali na wyspę mróz. Było tak chłodno, że
mieszkańcy musieli przygotować i rozpalić wewnątrz swoich chat ogniska, by nie
zamarznąć.
Kiedy minęła noc i nastał dzień, mieszkańcy wyszli ze swoich
domów i zastali przedziwny widok. Ze strzech zwisały podłużne, wąskie kawałki przezroczystego
kamienia, zimne w dotyku, które po dotknięciu zostawiały mokre ślady a same
znikały.
– Bogom jednak nie chodziło o większą ofiarę – powiedział
najstarszy. – Chłodne dni nie ustaną. Będzie coraz zimniej, aż pewnego dnia
wszyscy zamarzniemy.
– Co mamy robić? – Pytał tłum.
Z tłumu zebranego wokoło najstarszego wyszedł na środek
młody mężczyzna.
– Jestem Ukumali – przedstawił się. – Wypłynę i znajdę
źródło naszych problemów.
Tłum ucieszył się. Rzemieślnicy postanowili zająć się budową
łodzi, w której Ukumali będzie mógł wypłynąć w podróż. Ścięli więc siekierami
kilka dzikich bananowców, rozpołowili pnie, wydrążyli środki i zbudowali lekki
trimaran, który Ukumali mógłby napędzać siłą własnych ramion. Następnie
załadowali łódź prowiantem i przenieśli ją na brzeg. Mieszkańcy dziękowali
Ukumaliemu za odwagę i błogosławili go, życząc mu dobrej pogody.
Następnego dnia po kolejnym przymrozku Ukumali wypłynął,
zostawiając za sobą swój dom, a mając przed sobą problem, z którym musiał się
zmierzyć.
*
Kiedy Ukumali wypłynął w świat, bogowie zaprzestali karać
wyspę mrozem. Wyspiarze cieszyli się, bowiem domyślali się, że Ukumali znalazł
bardzo szybko źródło ich nieszczęścia i już lada dzień powróci cały i zdrów.
Gdyby tylko wyspiarze mogli wiedzieć, że ich bogowie stali
się złymi bogami…
Ukumali wypłynął i już następnego dnia silne fale sztormu
roztrzaskały trimaran, a on sam został pochłonięty przez ocean. Bogowie przez
ostatnie dni żądali innej ofiary, aż w końcu ją otrzymali.
Dopiero wtedy byli zadowoleni.
Komentarze
Prześlij komentarz