*Dzień 17* Rob
Słońce na Robhalli grzało niemiłosiernie. Miasto Tesela
tonęło w falach gorąca. Upał rozgrzewał metalowe domy, ulice i całe budynki.
Panował zaduch o metalicznym zapachu.
– Maaamaaa! – Zawołał swoją producentkę mały robot imieniem
Rob. – Kup mi lody!
Wyższy robot ze swisającymi z głowy, długimi, niebieskim
przewodami popatrzył na swoje dzieło ze współczuciem.
– Wiem, że jest ci ciepło – odrzekła producentka – ale
dobrze wiesz, że nie możesz tyle ich jeść.
– Ale maaamaaa… gorąco jest… – robocik zaczął ciągnąć ją za
hydrauliczną rękę i udawał wyłączonego.
Producentka spojrzała na niego, cybernetycznie westchnęła i
zgodziła się.
– Chcę gałkę śrubkową! – Powiedział do lodziarza.
Sprzedawca wziął skręcony z aluminium rożek i stalowę łyżką
do lodów zanurzył w chłodnym, czarnym smarze. Nałożył uformowaną kulkę z
kawałeczkami śrubek na rożek podał Robowi. Ten chwycił słodkość i natychmiast
zaczął ją jeść. Producentka zapłaciła i wyszli ze smaralni.
– Maaamaaa! Tułowik mi zgrzyta… Ałaaa…
Byli już w domu. Rob położył się na nitowanej kanapie i
trzymał się za brzuch.
– Zgrzyta? Oj, to nie dobrze – odpowiedziała producentka. –
Musimy iść wtedy do pana mechanika.
Kiedy Rob ze swoją mamą znaleźli się w warsztacie, pani
mechanik kazała mu położyć się na łóżko. Kiedy już leżał, wzięła specjalny,
ząbkowany na końcu śrubokręt i odkręciła Robowi przedni panel. Popatrzyła na
poruszające się z trudem zębatki i oblepione czarnym smarem przewody na płycie
głównej. Pokręciła głowę i mruknęła.
– Nie powinieneś jeść tyle lodów, dobrze? Wyczyszczę cały
mechanizm, ale pamiętaj o moich słowach następnym razem.
I kiedy pani mechanik wyczyściła zębatki, trybiki i całe
wnętrze roba, ten nie odbierał już sygnałów awaryjnych i czuł się bardzo
dobrze.
Rob dostał lekcję, którą zapamiętał na całe życie: Zbyt dużo
słodkości, to wiele przykrości.
Komentarze
Prześlij komentarz